Nie chciałam być zrzędzącą teściową, ale wybuchłam. Syn z żoneczką żyli na mój koszt, nie prali nawet własnych majtek

Zofia zawsze obiecywała sobie, że będzie nowoczesną, wyrozumiałą teściową. Uważała, że młodzi muszą mieć swobodę, a ona nie powinna się wtrącać. Ale kiedy zorientowała się, że synowa traktuje jej dom jak darmowy hotel, a syn jak pralnię i jadłodajnię, coś w niej pękło…

Z początku Zofia cierpliwie znosiła zachowanie młodych, myśląc, że to tylko chwilowe trudności na starcie wspólnego życia. Jednak kiedy pewnego dnia odkryła, co tak naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich pokoju, cała prawda wyszła na jaw…

Nowoczesna teściowa

Zofia przez całe życie starała się być osobą otwartą i pomocną. Kiedy jej syn Marek oznajmił, że bierze ślub z Ewą, cieszyła się na myśl o nowym członku rodziny. Choć młodzi mieli ograniczone środki, zaprosiła ich do siebie, by chwilowo pomieszkali w jej domu, dopóki nie staną na nogi. „Młodym trzeba pomagać” – myślała, przygotowując dla nich pokój gościnny.

Przez pierwsze tygodnie wszystko układało się świetnie. Ewa wydawała się uroczą, pracowitą dziewczyną, a Marek obiecywał, że szybko znajdą coś własnego. Ale czas mijał, a zamiast się wyprowadzać, zaczęli coraz bardziej wykorzystywać Zofię.

Niewidzialna służąca

Rano Zofia wstawała i znajdowała w kuchni stos brudnych naczyń. Na kanapie w salonie leżały porozrzucane ubrania, a na pralce piętrzyła się góra rzeczy, których młodzi nawet nie próbowali posortować. „Może mają trudniejszy okres?” – próbowała się pocieszać, ale widok synowej siedzącej z telefonem w ręku, gdy obiad sam „robił się” na kuchence, podnosił jej ciśnienie.

Raz czy dwa delikatnie zwróciła uwagę, że wspólne mieszkanie wymaga podziału obowiązków. W odpowiedzi usłyszała: „Oj, mamo, przecież ty tak świetnie wszystko ogarniasz!”. Marek dodawał, że „praca Ewy ją wyczerpuje” – choć Zofia dobrze wiedziała, że dziewczyna pracuje zdalnie na pół etatu.

Wybuch emocji

Punktem zapalnym stał się weekend, gdy Zofia znalazła w pralce nie tylko ubrania synowej, ale także… bieliznę Marek. „Czy oni naprawdę myślą, że jestem ich służącą?” – pomyślała, zaciskając pięści. W tym samym czasie młodzi urządzili sobie wieczór filmowy, nie racząc nawet pozmywać po kolacji.

Zofia nie wytrzymała. Wparowała do salonu i wyrzuciła z siebie wszystko, co leżało jej na sercu. Marek był zaskoczony, a Ewa oburzona. „Nie musiałaś tego robić, wystarczyło powiedzieć” – syknęła synowa, patrząc na teściową z wyrzutem. „Powiedzieć? A czy ja przypadkiem nie mówiłam już kilka razy? To wasz dom, nie hotel!” – odparła Zofia.

Tajemnica, która wszystko zmieniła

Po tej kłótni w domu zapanowała napięta atmosfera. Marek unikał matki, a Ewa ostentacyjnie milczała. Jednak po kilku dniach Zofia zauważyła, że coś jest nie tak. Młodzi zaczęli późno wracać do domu, a synowa godzinami rozmawiała przez telefon. Pewnej nocy, przypadkowo przechodząc obok ich pokoju, usłyszała dziwną rozmowę:

„Musimy to załatwić, zanim ona się zorientuje” – mówiła Ewa. „Nie mamy tyle pieniędzy, żeby dać radę” – odpowiadał Marek.

Zofia poczuła zimny dreszcz na plecach. Czyżby młodzi zadłużyli się, nie mówiąc jej o tym?

Cała prawda wychodzi na jaw

Następnego dnia podczas śniadania Marek postanowił porozmawiać z matką. Okazało się, że młodzi rzeczywiście mieli problemy finansowe. Ewa straciła część dochodów, a Marek wziął na siebie spłatę kredytu, który wzięli na urządzenie mieszkania, które… było wciąż w stanie deweloperskim.

„Nie chcieliśmy cię martwić, mamo. Wszystko wydawało się prostsze, kiedy tu przyszliśmy” – powiedział Marek. Zofia była wściekła, że młodzi nie byli z nią szczerzy, ale zrozumiała, że ich lekkomyślność była wynikiem nieporozumień i braku doświadczenia.

A Wy co myślicie o tej historii? Czy Zofia powinna była wybuchnąć, czy może porozmawiać spokojnie? Dajcie znać w komentarzach!