Wnuk obiecał, że zajmie się wszystkim po mojej śmierci. Ale kiedy przypadkiem zobaczyłam jego plany, zaczęłam zastanawiać się, czy naprawdę mogę mu zaufać

Całe życie ufałam mojemu wnukowi. Był zawsze tak opiekuńczy, pomagał mi we wszystkim, co było dla mnie trudne. Gdy obiecał, że po mojej śmierci zajmie się wszystkimi formalnościami, odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że nareszcie znalazłam spokój…

Jednak pewnego dnia przez przypadek odkryłam coś, co sprawiło, że moje zaufanie do niego zostało zachwiane. Jego prawdziwe plany były zupełnie inne, niż mi mówił… Zaczęłam zastanawiać się, czy mogę mu w ogóle ufać…

Wnuk, któremu ufałam

Wnuk zawsze był moim oczkiem w głowie. Od kiedy byłam wdową, to on najczęściej przychodził do mnie z wizytą, robił zakupy, pomagał w domowych naprawach. Zawsze mogłam na niego liczyć, a przynajmniej tak mi się wydawało. Gdy mój stan zdrowia zaczął się pogarszać, coraz częściej wspominaliśmy o przyszłości. Przecież nie będę żyła wiecznie, a kogoś trzeba zostawić do załatwienia wszystkich formalności. Wnuk wydawał się idealnym kandydatem.

„Babciu, nie martw się o nic. Ja zajmę się wszystkim po Twojej śmierci” – mówił mi zawsze, kiedy temat ten wypływał. Brzmiało to pocieszająco. Nie miałam nikogo innego, komu mogłabym powierzyć tę odpowiedzialność. Moje dzieci mieszkały za granicą, a kontakty z nimi od dawna były sporadyczne.

Pewnego dnia…

Pewnego popołudnia, gdy wnuk jak zwykle pomagał mi z porządkami w domu, zostawił na stole swój laptop. Byłam w kuchni, kiedy nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wiedziałam, że wnuk poszedł na chwilę do piwnicy po kilka rzeczy, więc nie zamierzałam grzebać w jego komputerze, ale coś mnie tknęło. To, co zobaczyłam na ekranie, zmroziło mi krew w żyłach.

Na otwartym komunikatorze wnuk rozmawiał z kimś o planach na sprzedaż mojego domu. Wyraźnie napisał, że wystawi go na sprzedaż zaraz po mojej śmierci, a pieniądze przeznaczy na „potrzebne inwestycje”. Co więcej, w rozmowie z kimś o imieniu Karolina, wspominał, że przydałoby się „przyspieszyć sprawy”. Przecierałam oczy ze zdumienia, nie wierząc, że to naprawdę mój wnuk tak pisze.

Intryga wychodzi na jaw

Zadrżałam na samą myśl, że mogłabym umrzeć, nie wiedząc o jego prawdziwych zamiarach. Czy naprawdę mój ukochany wnuk, któremu ufałam bezgranicznie, chciał wykorzystać mnie dla zysku? Zaczęłam przypominać sobie różne sytuacje. Może dlatego tak nalegał, bym przekazała mu pełnomocnictwo? Może dlatego coraz częściej podpytywał, co zrobię z domem? Jak długo to planował?

Następnego dnia postanowiłam z nim porozmawiać. Przy śniadaniu zaczęłam temat przyszłości, a on, jak zwykle, zapewniał mnie, że zajmie się wszystkim, żebym tylko się nie martwiła. Ale kiedy spytałam go o szczegóły, unikał odpowiedzi. Jego wymijające odpowiedzi potwierdzały tylko moje podejrzenia.

Prawda na końcu

Kilka dni później postanowiłam skonfrontować go z tym, co widziałam na jego laptopie. Początkowo zaprzeczał, ale widziałam, że zrobiło mu się nieswojo. W końcu przyznał, że rzeczywiście miał plany sprzedaży domu, ale twierdził, że to dla mojego dobra – bo przecież po mojej śmierci dom nie będzie nikomu potrzebny. Tłumaczył się, że chciał zabezpieczyć siebie i swoją rodzinę.

Nie uwierzyłam w to tłumaczenie. Jak mogłam zaufać komuś, kto za moimi plecami planował tak bezduszne posunięcie? Od tej chwili moje zaufanie do wnuka zostało nadszarpnięte. A ja musiałam zastanowić się, co zrobić z moim domem i przyszłością, zanim będzie za późno.

A Ty jak byś postąpił na moim miejscu? Czy ufacie swoim bliskim w takich sprawach? Jak zareagowalibyście na miejscu bohaterki tej historii? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!