Ukochana suczka córki przepadła jak kamień w wodę. Znalazłam ją, ale nie powiem małej, gdzie. To by ją zabolało…
Suczka była oczkiem w głowie mojej córki. Gdy zniknęła, świat małej zawalił się w jednej chwili. Przeszukaliśmy każdą uliczkę, każdy kąt. Aż pewnego dnia… odkryłam coś, co zmroziło mi krew w żyłach.
Nie mogłam powiedzieć córce, co się stało. To, co znalazłam, było za bolesne, by dzielić się tym z dzieckiem. Jednak sekret, który skrywałam, stał się przyczyną konfliktów w rodzinie…
Wielkie poszukiwania
Każdy, kto ma dziecko, wie, jak silna potrafi być więź między dzieckiem a jego zwierzęciem. Dla mojej siedmioletniej Zuzi jej suczka Mia była wszystkim – przyjaciółką, powierniczką sekretów i towarzyszką zabaw. Pewnego dnia Mia po prostu zniknęła. Wyszła na podwórko, jak co dzień, ale nie wróciła.
Rozpoczęliśmy gorączkowe poszukiwania. Rozwiesiliśmy ogłoszenia, pytaliśmy sąsiadów, a ja niemal codziennie przeszukiwałam okoliczne ulice. Każda kolejna noc, kiedy Mia nie wracała, była dla Zuzi coraz trudniejsza. Moja córka płakała do snu, trzymając w objęciach różową obrożę, która kiedyś należała do jej ukochanej suni.
Niespodziewane odkrycie
Minęły dwa tygodnie, gdy przypadkiem natrafiłam na coś, co przyprawiło mnie o dreszcze. Po pracy, idąc skrótem przez pobliski las, usłyszałam znajome szczekanie. Serce mi zamarło, bo rozpoznałam głos Mii. Przyspieszyłam kroku i zobaczyłam suczkę w ogrodzie… naszego sąsiada, pana Jana, który mieszkał kilka domów dalej.
Byłam w szoku. Mia wyglądała na zadbaną, radośnie merdała ogonem i bawiła się z psem sąsiada. W pierwszym odruchu chciałam wejść do jego ogrodu i zabrać Mię, ale coś mnie powstrzymało. Postanowiłam porozmawiać z panem Janem.
Rozmowa, która zmieniła wszystko
- Mia? – zapytałam, wskazując na suczkę. – To nasz pies!
Pan Jan spojrzał na mnie, jakbym spadła z księżyca.
- Proszę pani, ten pies od dawna przychodził do mnie. Gdy ją znalazłem błąkającą się, wyglądała na głodną i zaniedbaną, więc się nią zaopiekowałem – powiedział z wyrzutem.
Zaniedbaną?! Byłam oburzona. Mia nigdy nie była głodna ani źle traktowana. Jednak Jan był przekonany, że to on uratował psa, a jego słowa sprawiły, że poczułam ukłucie wstydu. Może Mia rzeczywiście czuła się lepiej u niego?
Tajemnica, która dzieli rodzinę
Nie powiedziałam Zuzi, gdzie znalazłam Mię. Zamiast tego wymyśliłam historyjkę, że suczka pewnie trafiła do dobrych ludzi, którzy ją pokochali. Nie chciałam, by moja córka cierpiała, widząc, że Mia wybrała życie gdzie indziej.
Mój mąż, Piotr, nie podzielał mojego zdania. Gdy dowiedział się, że nie próbowałam odzyskać psa, wybuchła wielka kłótnia.
- Jak mogłaś tak po prostu odpuścić?! – krzyczał. – To pies Zuzi!
Tłumaczyłam mu, że chodziło o dobro dziecka, ale on nie mógł tego zrozumieć. Nasza relacja coraz bardziej się psuła, a ja miałam wrażenie, że wszyscy zaczynają mnie osądzać.
Cała prawda wychodzi na jaw
Pewnego dnia Zuzia usłyszała naszą rozmowę. Zapytała wprost:
- Mama, czy wiesz, gdzie jest Mia?
Musiałam się przyznać. Zuzia zamilkła, a potem spokojnie powiedziała:
- Jeśli ona tam jest szczęśliwa, to dobrze. Ale… mogę czasem ją odwiedzać?
Nie mogłam uwierzyć w jej reakcję. Moje dziecko wykazało się większą dojrzałością, niż ja kiedykolwiek bym się spodziewała.