Myślałam, że synowa jest tępa jak kilo gwoździ, ale okazała się sprytniejsza. Ostatecznie odebrała mi syna, męża i cały dorobek życia…

Kiedy mój syn przedstawił mi swoją przyszłą żonę, Alicję, miałam wrażenie, że mógł wybrać lepiej. Może i była ładna, może nawet miła, ale w rozmowie – pustka. Za każdym razem, gdy zaczynała mówić, miałam wrażenie, że brakuje jej jednej czy dwóch szarych komórek, aby zrozumieć, o co chodzi. Mówiła nie na temat, ciągle gubiła wątek, a na rodzinnych spotkaniach siedziała raczej w kącie, niezbyt angażując się w rozmowy.

Z początku traktowałam ją z pobłażliwością. Mój mąż zawsze mówił: „Zostaw, to tylko Alicja, przecież nie musi być Einsteinem”. Uważałam, że to minie. Syn może kiedyś zobaczy, że potrzebuje kogoś bardziej odpowiedzialnego. Nie starałam się wchodzić im w drogę, wierząc, że takie „panny” jak Alicja prędzej czy później popełnią błąd, a syn wróci do zdrowego rozsądku.

Zmiana, której nie dostrzegłam

Alicja powoli stawała się częścią naszej rodziny, ale zawsze wydawało mi się, że to ja trzymam kontrolę nad sytuacją. Kiedy mój syn postanowił, że razem z żoną wprowadzą się do nas, by zaoszczędzić na zakup swojego mieszkania, nie miałam nic przeciwko. „W końcu lepiej mieć go blisko, a Alicja na pewno nie sprawi problemów” – myślałam. Byłam przekonana, że młoda dziewczyna bez doświadczenia nie zdoła mi zaszkodzić w moim własnym domu.

Ale coś się zmieniało, a ja tego nie zauważyłam na czas. Alicja przestała być tą nieśmiałą, zagubioną dziewczyną. Powoli, krok po kroku, zaczęła wpływać na decyzje syna. Początkowo były to małe rzeczy: zmiana zasłon, mebli, potraw w kuchni. Potem większe: syn coraz rzadziej pytał mnie o zdanie, a Alicja podejmowała decyzje, które kiedyś należały tylko do mnie.

Ostatni cios

Z czasem zauważyłam, że nie tylko syn się oddala, ale i mój mąż coraz częściej spędzał czas z Alicją. Miałam wrażenie, że oboje działają przeciwko mnie. Kiedy chciałam coś powiedzieć, tłumaczyli mi, że przesadzam. „Mamo, musisz iść z duchem czasu” – mówił syn, kiedy krytykowałam decyzje, które Alicja podjęła w naszym domu. Nawet mój mąż, zawsze lojalny i stanowczy, coraz częściej stał po jej stronie.

Pewnego dnia, po powrocie do domu z długiego wyjazdu, zobaczyłam coś, co kompletnie mnie zaskoczyło. Nasz dom wyglądał jak zupełnie obce miejsce. Meble, które kupiliśmy z mężem lata temu, zostały wymienione na nowoczesne, chłodne aranżacje, które przypominały bardziej biuro niż dom rodzinny. Wszędzie czułam wpływ Alicji, a kiedy próbowałam porozmawiać z synem, usłyszałam tylko: „Mamo, postanowiliśmy się troche porządzić, mam nadzieje że nie masz nic przeciwko?”.

Nie byłam w stanie uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Powoli zdałam sobie sprawę, że Alicja nie była taka naiwna, jak myślałam. Zaaranżowała wszystko perfekcyjnie. Zyskała wsparcie mojego męża i syna, a ja… byłam coraz bardziej odsuwana na bok.

Straciłam wszystko

Największy cios nadszedł, kiedy dowiedziałam się, że mąż przepisał na syna i Alicję większość majątku. Oczywiście „z miłości i troski o przyszłość”. Zostałam z niczym – bez domu, bez wsparcia. Alicja rozegrała to mistrzowsko. Nie tylko zdobyła wpływy w rodzinie, ale i zepchnęła mnie na margines. Zawsze myślałam, że jest tylko pustą dziewczyną, która nie wie, co robić ze swoim życiem. A jednak, okazała się sprytniejsza, niż ktokolwiek by przypuszczał.

Straciłam syna, męża i cały dorobek życia. Wszystko to przez nią, dziewczynę, którą kiedyś uważałam za tępą jak kilo gwoździ.

Czy zdarzyło wam się kiedyś zlekceważyć kogoś, kto okazał się sprytniejszy? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, co o tym myślicie!