Mąż odszedł do kochanki, przestał płacić na syna, a na koniec mnie okradł. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy… dopóki nie odkryłam, co zrobił z moimi pieniędzmi
Kiedy mąż oznajmił, że odchodzi do innej kobiety, myślałam, że to najgorsze, co może mnie spotkać. Zostawił mnie samą z dzieckiem, bez żadnego wsparcia finansowego, a kiedy domagałam się alimentów, przestał odbierać telefony. Poczułam, że upadłam na dno, ale szybko okazało się, że to dopiero początek moich problemów…
Ostatnie uderzenie przyszło jak grom z jasnego nieba. Z konta zniknęły oszczędności, które gromadziłam dla naszego syna, i choć podejrzewałam, kto za tym stoi, prawda, która wyszła na jaw, zaskoczyła nawet mnie…
Mąż mnie opuścił… i zostawił bez niczego
Marek nigdy nie był idealnym mężem. Był raczej typem wiecznego chłopca, który nie radził sobie z odpowiedzialnością. Gdy zaszłam w ciążę, obiecał, że wszystko się zmieni. Przez chwilę nawet wierzyłam w jego słowa. Później jednak było już tylko gorzej – wracał późno, nie zajmował się synem, a wszelkie obowiązki domowe spadały na mnie.
Aż pewnego dnia po prostu oznajmił, że wyprowadza się do innej. Nie mogłam uwierzyć, że po latach wspólnego życia i obietnic o „lepszej przyszłości”, był gotów zostawić mnie i naszego syna dla kobiety, której znał zaledwie kilka miesięcy.
Zero wsparcia dla syna
Od tego momentu nasza komunikacja opierała się wyłącznie na tematach związanych z naszym dzieckiem. Z początku zapewniał, że pomoże finansowo, że przecież rozumie swoją rolę jako ojciec. Tyle że miesiące mijały, a przelewów ani widu, ani słychu. Kiedy zaczęłam pytać o pieniądze na utrzymanie syna, jego wymówki nie miały końca. To „zaplątał się w pracy”, to „musiał spłacić długi”.
Wkrótce przestał odbierać ode mnie telefony. Musiałam walczyć o alimenty, a i tak nie mogłam liczyć na ich regularność. Poczułam się upokorzona i bezsilna, zwłaszcza że z każdym dniem na jaw wychodziły nowe fakty o jego „nowym życiu”.
Szok, kiedy odkryłam, co zrobił z moimi oszczędnościami
Ostatnią rzeczą, którą mogłam się spodziewać, było włamanie do mojego konta. Pewnego dnia zauważyłam brak oszczędności, które zbierałam dla naszego syna – pieniędzy, na które pracowałam przez lata, odkładając każdy grosz. Od razu poczułam zimny dreszcz na plecach. Byłam przekonana, że Marek stoi za tym zniknięciem.
Rozpoczęłam swoje śledztwo. Skontaktowałam się z bankiem, ale bez większych nadziei, bo wiedziałam, że ktoś, kto znał moje dane, mógł przeprowadzić tę operację bez śladu. Wkrótce dowiedziałam się, że pieniądze zostały przelane na zagraniczne konto. A wszystko wskazywało, że adresował je sam Marek.
Prawda o moich pieniądzach, która wyszła na jaw
Podjęłam próbę dowiedzenia się, co stało się z oszczędnościami. Marek, jak się okazało, zabrał pieniądze… ale nie po to, żeby spłacić swoje długi. Przeznaczył je na zakup nowego samochodu, którym miał zamiar zaskoczyć swoją nową „miłość”. Zorganizował wspólną wycieczkę, opłacił luksusowe noclegi, spełniając zachcianki kochanki, której imponował „nowo zdobytym bogactwem”.
Nie sądziłam, że można upaść tak nisko – wykorzystać własne dziecko i bez mrugnięcia okiem okraść matkę swojego syna. Prawda, która wyszła na jaw, wbiła mnie w ziemię. Wiedziałam już, że nie mogę liczyć na jego wsparcie i muszę postawić na sprawiedliwość. Złożyłam wniosek do sądu i przysięgłam sobie, że ten mężczyzna już nigdy nie będzie miał dostępu do mojego życia.