Kolega syna nie miał wsparcia w rodzinie, więc dostał je ode mnie. Zaprosiłam go do domu i pomogłam wywalczyć alimenty
Z pozoru zwykłe zaproszenie na obiad zmieniło się w lawinę emocji, która na zawsze odmieniła życie młodego chłopaka. Jego historia wzruszyła mnie do łez, a jednocześnie wywołała lawinę wspomnień z mojej przeszłości…
Nikt nie chciał mu pomóc, a gdy zapytałam, dlaczego, odpowiedział, że nikt nie wierzy, że ma prawo walczyć o swoje. Wtedy postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Nie spodziewałam się, że znajdę coś, co zmieni bieg tej historii…
Gość, który nie miał dokąd pójść
Piątkowe popołudnie w naszym domu zawsze pachniało obiadem, a jego odgłosy wypełniały mieszkanie radosnym chaosem. Tym razem jednak, oprócz mojego syna Kuby, przy stole siedział jeszcze jego kolega, Bartek. Miał smutne, zapadnięte oczy i twarz zdradzającą więcej trosk, niż powinien mieć na swoich młodych barkach.
– Mama pozwoliła, żeby Bartek został na noc. Nie przeszkadza ci? – zapytał Kuba, widząc moje pytające spojrzenie.
– Jasne, zostań, ile chcesz – odpowiedziałam, choć w głowie kołatały mi się pytania: „Dlaczego nie wraca do domu? Czy jego rodzice wiedzą, gdzie jest?”
Trudna prawda wychodzi na jaw
Wieczorem, gdy chłopcy bawili się w pokoju, usiadłam z Bartkiem na kanapie. To, co mi powiedział, wbiło mnie w ziemię. Jego matka wyprowadziła się za granicę, ojciec nie płacił alimentów, a on praktycznie żył na łasce losu.
– Próbowałem coś z tym zrobić, ale ojciec powiedział, że to moja matka powinna się mną zająć – wyznał drżącym głosem.
– A mama? Dlaczego nie złożyła wniosku o alimenty? – zapytałam.
– Nie chciała się bawić w sądy – odparł z rezygnacją.
W tym momencie poczułam, jak wzbiera we mnie gniew. Jak można zostawić dziecko na pastwę losu?
Walka o sprawiedliwość
Postanowiłam działać. Następnego dnia pomogłam Bartkowi zebrać potrzebne dokumenty i zaczęliśmy przygotowywać wniosek o alimenty. Gdy ojciec Bartka dowiedział się o naszych planach, zjawił się w naszym domu z pretensjami.
– Niech pani się nie miesza w moje sprawy! – krzyczał, stojąc w drzwiach.
– Nie pozwolę, żeby ten chłopak żył w biedzie, podczas gdy pan udaje, że nie ma syna – odpowiedziałam stanowczo.
Rozmowa zakończyła się kłótnią, ale nie zamierzałam odpuścić. Wiedziałam, że to jedyny sposób, aby Bartek odzyskał wiarę w ludzi i poczuł, że ma prawo walczyć o swoje.
List, który wszystko zmienił
W trakcie przeszukiwania starych dokumentów, Bartek znalazł list, który jego matka napisała tuż przed wyjazdem. Okazało się, że chciała zostawić mu pieniądze, ale zostały one zablokowane przez ojca. Ta informacja była kluczowa w naszej sprawie. Sąd orzekł, że ojciec Bartka nie tylko musi płacić alimenty, ale też zwrócić pieniądze, które przywłaszczył.
Nowe życie
Dziś Bartek jest innym człowiekiem – spokojniejszym, pewniejszym siebie. Dzięki naszej interwencji dostał wsparcie, którego tak bardzo mu brakowało. Patrząc na niego, czuję dumę, że mogłam pomóc.