Powiedziałam siostrze, że jej kochanek powinien zostawić żonę. Gdybym tylko wiedziała, o kogo chodzi…
Gdy moja siostra Marta przyszła do mnie z problemami sercowymi, starałam się ją wspierać, jak tylko mogłam. Wiedziałam, że ma kogoś, kto od dawna nie opuszcza jej myśli, ale nigdy nie sądziłam, że sprawy zajdą tak daleko. Z pełnym przekonaniem doradzałam jej, by ten mężczyzna w końcu podjął decyzję i zostawił swoją żonę… Nie wiedziałam jednak, jaka tajemnica kryje się za tym romansem…
Kiedy w końcu prawda wyszła na jaw, wszystko, co sądziłam o naszej relacji, legło w gruzach. Marta zachowywała się dziwnie, unikała szczegółów, a ja, w dobrej wierze, naciskałam ją, żeby ten „ktoś” zmienił swoje życie dla niej. Gdybym tylko wiedziała, kim naprawdę był jej kochanek…
Początek intrygi
Marta zawsze była trochę skryta. W ostatnich miesiącach zaczęła jednak dzielić się ze mną czymś, co wydawało się ogromnym ciężarem. Twierdziła, że zakochała się w kimś, kto od dawna był zajęty, ale zapewniała mnie, że to coś poważnego, a nie chwilowy kaprys. Kiedy zapytałam, kto to jest, wymijająco odpowiedziała, że to nie ma znaczenia, bo i tak nic z tego nie będzie.
Nie mogłam tego zrozumieć. Jak mogła mówić, że to miłość jej życia, a jednocześnie nie wierzyć, że może być szczęśliwa? W głowie kołatało mi pytanie: dlaczego? Przecież jeśli to takie głębokie uczucie, powinni być razem. Wspierałam ją, jak tylko mogłam, ale widziałam, że unika konkretów. Myślałam, że to ze strachu przed wyznaniem, a może wstydem. Nigdy bym nie podejrzewała prawdy.
Nieoczekiwane odkrycie
Pewnego wieczoru Marta w końcu się przełamała. Opowiedziała mi, że jej ukochany to mężczyzna z żoną i dziećmi. Mimo to była przekonana, że tylko z nią może być naprawdę szczęśliwy. Zasugerowałam jej, by namówiła go, żeby zostawił żonę. „Jeśli naprawdę cię kocha, to nie ma sensu dalej tkwić w tym fałszywym związku” – powiedziałam, myśląc, że w ten sposób pomagam siostrze w trudnej sytuacji.
Tylko… nie mogłam wiedzieć, że ten mężczyzna był dużo bliżej, niż mogłabym sobie wyobrazić.
Konfrontacja z prawdą
Marta zamilkła. Z każdym moim słowem o tym, że powinni być razem, wyglądała na coraz bardziej niespokojną. Unikała mojego wzroku, a jej ręce zaczęły nerwowo bawić się włosami. Coś było nie tak, ale nie mogłam tego jeszcze zrozumieć. Zapytałam, czy znam tego mężczyznę, ale zaprzeczyła. Nie wierzyłam jej do końca, ale nie drążyłam tematu.
Kilka dni później stało się coś, co przewróciło mój świat do góry nogami. Wracając z pracy, zauważyłam Martę w restauracji, siedzącą z… moim mężem. Byłam zbyt daleko, żeby usłyszeć, o czym rozmawiają, ale ich spojrzenia, dotyk dłoni, czułość… wszystko było dla mnie aż nadto jasne.
Serce mi stanęło, a krew pulsowała w skroniach. Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Mój mąż? Ten „kochanek”, o którym mi mówiła, to mój własny mąż? Gdybym tylko wiedziała…
Wielka kłótnia
Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Cały wieczór myślałam, czy to prawda, czy może jednak moja wyobraźnia płata mi figle. Kiedy mąż wrócił do domu, nie wytrzymałam. Zapytałam go wprost, co się dzieje między nim a Martą. Z początku zaprzeczał, ale kiedy zauważył mój wyraz twarzy, wszystko wyszło na jaw.
Zamiast skruchy, usłyszałam długą listę pretensji: że nasze małżeństwo już dawno było martwe, że to, co działo się z Martą, było jedynie „naturalnym biegiem rzeczy”, że ja po prostu tego nie widziałam. Krzyczał, że to właśnie Marta była tą, która dała mu szczęście, kiedy nasze życie zaczęło się sypać.
Wyjaśnienie tajemnicy
Nie mogłam uwierzyć. Przez cały czas wspierałam Martę, zachęcałam ją do walki o swoje szczęście, nie mając pojęcia, że chodziło o mojego własnego męża. I to ja powiedziałam jej, żeby go przekonała, aby zostawił swoją żonę… Czyli mnie.
Jak się z tym czuję? Wciąż jestem w szoku. Prawda wywróciła moje życie do góry nogami. Straciłam męża, straciłam siostrę. W jednej chwili wszystko, co znałam, legło w gruzach.