Gdy ja ocierałem łzy tęsknoty z twarzy córeczki, żonę pocieszał nowy gach. Miała wyjechać za chlebem, nie za miłością
Niełatwo było podjąć decyzję, by żona wyjechała za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. Obiecała, że to tylko na kilka miesięcy, a my z córką damy sobie radę. Mimo że rozstanie łamało mi serce, wierzyłem, że robi to dla nas…
Codzienne rozmowy przez telefon stały się coraz rzadsze, aż w końcu zamilkła. Wtedy zaczęły docierać do mnie dziwne plotki, a ja zacząłem składać w całość obraz, który przyprawił mnie o dreszcze…
Początek trudnych decyzji
Rozstania nigdy nie są łatwe, a zwłaszcza takie, które wynikają z konieczności. Kiedy Dorota, moja żona, powiedziała, że dostała świetną ofertę pracy za granicą, byłem rozdarty. Z jednej strony czułem dumę, że chce zadbać o naszą rodzinę. Z drugiej – bałem się samotności i odpowiedzialności za naszą czteroletnią córkę, Hanię. Dorota przekonywała, że to tylko kilka miesięcy, a później wróci z pieniędzmi na lepsze życie. Uwierzyłem.
Przez pierwsze tygodnie dzwoniła codziennie. Opowiadała, jak ciężko pracuje w fabryce i jak bardzo tęskni. Hania zasypiała z telefonem przy uchu, słuchając głosu mamy. Ja zaś robiłem wszystko, by nasz dom wypełniał się ciepłem, mimo pustki, jaką pozostawiła po sobie Dorota.
Znikające rozmowy
Po dwóch miesiącach kontakt zaczął słabnąć. Dorota tłumaczyła, że ma więcej pracy i mniej czasu. Nie chciałem być podejrzliwy. Mówiła, że robi nadgodziny, by jak najszybciej wrócić do domu. Jednak jej słowa coraz mniej mnie przekonywały. Głos miała chłodny, rozmowy stawały się mechaniczne, a moje pytania o szczegóły dnia zbywała ogólnikami.
Pewnego wieczoru, gdy znów nie odebrała telefonu, Hania zadała pytanie, które wbiło mnie w fotel: „Tatusiu, czy mamusia nas już nie kocha?”. Patrząc w jej załzawione oczy, czułem się winny. Obiecałem jej, że mama wróci, choć sam zaczynałem w to wątpić.
Prawda wychodzi na jaw
Plotki zaczęły docierać do mnie przypadkiem. Sąsiadka, której córka również pracowała w tej samej fabryce, wspomniała, że Dorota coraz częściej widywana jest w towarzystwie „nowego przyjaciela”. Początkowo nie chciałem w to wierzyć, ale im więcej szczegółów słyszałem, tym bardziej miałem wrażenie, że coś jest na rzeczy.
W końcu zdecydowałem się na coś, czego dotąd unikałem – zalogowałem się na konto społecznościowe Doroty. W jej zdjęciach znalazłem ujęcia, które wywróciły mój świat do góry nogami. Uśmiechnięta twarz żony, trzymającej za rękę obcego mężczyznę, mówiła więcej, niż chciałem wiedzieć.
Ostateczna konfrontacja
Kiedy Dorota zadzwoniła po tygodniach milczenia, nie wytrzymałem. Zapytałem wprost o mężczyznę ze zdjęć. Próbowała zaprzeczać, ale w końcu się załamała i przyznała: „Nie chciałam, żeby tak wyszło… On mnie rozumie, Piotr. Z nim czuję się szczęśliwa”.
Nie wiedziałem, co bardziej mnie boli – zdrada czy to, że zostawiła mnie i Hanię na pastwę samotności. Wykrzyczałem jej wszystko, co leżało mi na sercu. Powiedziała, że wróci, by porozmawiać o rozwodzie.
Finał, który zmienia wszystko
Dorota wróciła dwa tygodnie później. Hania wybiegła jej na spotkanie, ale Dorota wydawała się obojętna. W naszej rozmowie okazało się, że planuje wyprowadzić się na stałe do swojego „nowego życia”. Obiecała, że będzie utrzymywać kontakt z córką, ale ja widziałem, jak bardzo jest zaślepiona tym, co ją spotkało.
Tamtego wieczoru, patrząc, jak Hania zasypia z rozczarowaniem na twarzy, obiecałem sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, by jej serce zostało złamane.