Propozycja zamieszkania u ciotki spadła mi jak z nieba, bo ledwo wiązałam koniec z końcem. Nie sądziłam, że to będzie mój błąd życia

Kiedy ciotka zaproponowała, żebym się do niej wprowadziła, byłam wniebowzięta. Moje finanse leżały w gruzach, a ona miała duży dom i potrzebowała towarzystwa. Idealne rozwiązanie, prawda? Wydawało się, że to szansa na nowe życie… aż do momentu, gdy odkryłam, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje…

Z czasem zaczęło dziać się coś dziwnego. Ciotka zaczęła kontrolować moje życie na każdym kroku – od tego, z kim się spotykam, po to, co jem. Sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz bardziej napięta, aż doszło do dramatycznej kłótni, która wszystko zmieniła…

Kiedy ciotka Maryla zaproponowała mi, żebym się do niej wprowadziła, czułam, jakby ktoś rzucił mi linę ratunkową. Ledwo wiązałam koniec z końcem. Praca w restauracji nie przynosiła zbyt wiele, a rachunki zaczynały mnie przerastać. Mieszkanie u ciotki, w jej przestronnym domu na przedmieściach, wydawało się idealnym rozwiązaniem. Miała kilka pokoi, a odkąd jej mąż zmarł, czuła się samotna. Dla mnie oznaczało to dach nad głową i szansę na uporządkowanie swojego życia. Nie zastanawiałam się długo – spakowałam rzeczy i przeprowadziłam się do niej już po tygodniu.

Pierwsze dni w nowym domu

Początek był jak z bajki. Ciotka była dla mnie miła, codziennie gotowała pyszne obiady, a ja czułam się prawie jak na wakacjach. Miałam więcej czasu, by skupić się na pracy i myśleniu o przyszłości. Ale po kilku tygodniach coś zaczęło się zmieniać.

Maryla stawała się coraz bardziej apodyktyczna. Nagle zaczęła kontrolować, o której wracam do domu, kto do mnie dzwoni i co jem. Kiedy pewnego dnia przyniosłam do domu swoje ulubione lody, zrobiła mi awanturę, bo według niej „słodycze to prosta droga do otyłości”. Zaczynałam czuć się, jakbym była na jej łasce, a każda decyzja musiała przechodzić przez jej aprobatę. Myślałam, że to tylko chwilowe – może była zestresowana albo samotna – ale to się nie zmieniało.

Kontrola i kłótnie

Każdy dzień był jak pole minowe. Ciotka wtrącała się we wszystko – od tego, jakie ubrania noszę, po to, jak spędzam wolny czas. Kiedy przyniosłam do domu książkę, zaczęła dopytywać, dlaczego czytam „takie głupoty” zamiast „porządnej literatury”. Próbowałam ignorować jej komentarze, ale było coraz gorzej.

Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam później niż zwykle, ciotka czekała na mnie w salonie. Oznajmiła, że jeśli zamierzam tak dalej żyć, to „może lepiej, żebym się wyprowadziła”. Byłam w szoku! Jak to – przecież to ona zaprosiła mnie do siebie! Wybuchła między nami ogromna kłótnia, podczas której wypomniała mi wszystko, od tego, że nie składam łóżka jak należy, po to, że nie umiem dbać o dom. Czułam się osaczona, ale co miałam zrobić? Mój budżet nie pozwalał mi na znalezienie innego miejsca.

Tajemnica ciotki

Kilka dni po tej kłótni znalazłam w szufladzie ciotki coś, co zbiło mnie z tropu – listy, które wysyłała do jakiegoś mężczyzny. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w jednym z nich wyraźnie pisała o mnie. „Znalazłam idealną ofiarę. Mieszka u mnie, a ja mam ją pod pełną kontrolą” – te słowa wywołały we mnie dreszcz. Byłam pewna, że to o mnie chodzi, i nagle zrozumiałam, że ciotka wcale nie była samotną staruszką potrzebującą towarzystwa. Miała swój własny, mroczny plan.

Zaczęłam odczuwać strach. Co, jeśli Maryla była gotowa zrobić coś jeszcze? Jej zachowanie stawało się coraz bardziej niepokojące – zaczynała mówić rzeczy, które brzmiały, jakby chciała mnie zastraszyć. Pewnej nocy nie mogłam zasnąć, bo wydawało mi się, że słyszę kroki za drzwiami mojego pokoju. To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że muszę uciekać.

Prawda wychodzi na jaw

Zebrałam się na odwagę i skonfrontowałam ciotkę z listami. To, co powiedziała, zbiło mnie z nóg. „Myślisz, że tak łatwo możesz się stąd wyprowadzić? Jesteś mi coś winna za to, że tu mieszkasz! Przez całe życie się poświęcałam, a teraz mam cię na własność!” – krzyczała. Wtedy zrozumiałam, że propozycja zamieszkania u niej była częścią jej planu, by mną manipulować.

Zrozpaczona spakowałam się i uciekłam tej samej nocy, wiedząc, że popełniłam ogromny błąd, wprowadzając się do niej. Ta sytuacja nauczyła mnie, że nie wszystko, co wygląda na dar od losu, jest nim naprawdę…

A Ty? Jakbyście postąpili w tej sytuacji? Czy zaufać rodzinie to zawsze dobry pomysł? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!