Żałuję, że nie chciało mi się studiować. Teraz mam 40 lat i jedyne fuchy, jakie mi oferują to zmywak i kopanie rowów

Było tyle okazji, żeby wrócić do szkoły, ale zawsze znajdowałem wymówkę – praca, życie, brak czasu. Teraz, mając 40 lat, jedyną ofertą, którą dostaję, jest praca na zmywaku lub kopanie rowów. Myślałem, że życie potoczy się inaczej…

Codzienność staje się coraz bardziej przytłaczająca, a ja czuję, że utknąłem. Czy kiedykolwiek będę mógł się z tego wygrzebać? Życie wydaje się nie mieć dla mnie żadnych lepszych rozwiązań… Czasami zadaję sobie pytanie – gdzie popełniłem błąd?…

Nie studiowałem, bo myślałem, że dam sobie radę…

Miałem dwadzieścia kilka lat, kiedy większość moich znajomych zaczęła wybierać się na studia. Ja? Zamiast tego, wolałem cieszyć się życiem. Praca była przecież na wyciągnięcie ręki. „Szkoda czasu na szkołę, lepiej od razu zarabiać” – tak sobie myślałem. I przez jakiś czas wszystko szło po mojej myśli. Znalazłem robotę w magazynie, która dawała mi względną stabilność i pozwalała spełniać marzenia o podróżach i gadżetach. Czułem się jak król życia.

Czasy jednak szybko się zmieniły. Technologie, o których jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał, zaczęły przejmować rynek, a proste, fizyczne prace, jak ta w magazynie, stawały się coraz bardziej niedoceniane. Na początku myślałem, że to chwilowe. Potem przestałem to ignorować, ale było już za późno.

Praca na zmywaku? To przecież żart…

Kiedy po czterdziestce straciłem pracę w magazynie, zderzenie z rzeczywistością było brutalne. Rynek pracy kompletnie się zmienił, a moje umiejętności – kiedyś tak cenione – stały się przestarzałe. Znajomi, którzy kiedyś zazdrościli mi „łatwego życia”, teraz pracowali na stanowiskach biurowych, rozwijali kariery, a ja? Przeglądałem oferty pracy, które nazywałem „fuchami” – zmywak w restauracji, robota na budowie, kopanie rowów…

Byłem przekonany, że uda mi się znaleźć coś lepszego. Coś, co pasuje do mojej wizji siebie sprzed lat. Ale prawda była inna. Nikt nie chciał zatrudnić czterdziestolatka bez wykształcenia i nowych umiejętności.

Kłótnie i narastająca frustracja

Nie byłem jedynym, który odczuwał skutki mojej sytuacji. Moja żona Anka wielokrotnie próbowała mnie przekonać, żebym poszedł na kursy, spróbował czegoś nowego. Ale ja upierałem się, że sobie poradzę, że nie potrzebuję dodatkowych kwalifikacji. „Nie jestem już nastolatkiem, nie mam ochoty siedzieć w ławce szkolnej” – mówiłem jej, a ona przewracała oczami.

Nasze kłótnie były coraz częstsze. Kiedyś kłóciliśmy się o drobiazgi – teraz każde nasze starcie dotyczyło pieniędzy. Praca na zmywaku nie dawała stabilizacji, której potrzebowaliśmy. Brak wykształcenia i odpowiednich kwalifikacji odbijał się nie tylko na mojej karierze, ale i na całej rodzinie. Czułem się z tym fatalnie, ale duma nie pozwalała mi się przyznać, że Anka miała rację.

Intryga: Fałszywa oferta pracy

Kilka miesięcy temu, po kolejnej nieudanej rozmowie kwalifikacyjnej, zobaczyłem w sieci ogłoszenie: „Praca biurowa dla ambitnych, nie wymagamy wykształcenia”. Brzmiało to zbyt dobrze, żeby było prawdziwe, ale desperacja sprawiła, że złożyłem aplikację.

Kiedy dostałem odpowiedź, byłem w szoku – zaproszono mnie na rozmowę. Poszedłem, pełen nadziei, że wreszcie coś się zmieni. Gdy dotarłem na miejsce, okazało się, że oferta była tylko przykrywką. Prawdziwa praca polegała na wciskaniu ludziom naciąganych umów. Oczywiście, stanowisko „biurowe” polegało na dzwonieniu i przekonywaniu ludzi, by brali pożyczki, których nigdy nie spłacą.

Opuszczając biuro, czułem się oszukany, ale najbardziej bolało mnie to, że musiałem przyznać, iż na coś lepszego już chyba nie mogę liczyć.

Przebudzenie: Prawda o wyborach

Po tej porażce, w końcu zrozumiałem coś ważnego. Przez lata myślałem, że jestem sprytny, że mogę prześlizgnąć się przez życie bez inwestowania w siebie. Ale życie pokazało mi, że wybory, które podejmujemy w młodości, mają długofalowe konsekwencje. Gdybym wtedy poszedł na studia, może nie byłbym dziś w tej sytuacji.

Ostatecznie zdecydowałem się na kursy wieczorowe. To było dla mnie trudne, ale konieczne. Bo jeśli teraz czegoś nie zmienię, za kilka lat mogę zostać tylko z łopatą w ręku.

Co myślicie o tej historii? Jak byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!