Mój syn postanowił wprowadzić się z dziewczyną do naszego domu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden fakt
Kiedy mój syn oznajmił, że zamierza wprowadzić się ze swoją nową dziewczyną do naszego domu, byłam pełna mieszanych uczuć. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, ale coś w jej zachowaniu nie dawało mi spokoju… Nie sądziłam jednak, że ten „drobny” fakt okaże się tak ważny.
Po kilku tygodniach zaczęły dziać się rzeczy, które zmieniły nasze życie na zawsze. Pewnego dnia natknęłam się na coś, co całkowicie wywróciło moje zaufanie do góry nogami. Zobaczyłam coś, czego nigdy nie powinnam była widzieć…
Syn i jego decyzja
Kiedy Marek, mój 26-letni syn, powiedział mi, że chce wprowadzić się z Olą do naszego domu, nie byłam zachwycona. Nie dlatego, że miałam coś przeciwko niemu czy nawet Oli, ale raczej dlatego, że od dawna marzyłam o ciszy i spokoju. Od kiedy z mężem przeszliśmy na emeryturę, nasz dom był dla nas schronieniem. Spokojne wieczory, poranki bez pośpiechu – wreszcie mieliśmy czas na siebie. Marek obiecał, że to będzie tylko „na chwilę”, zanim znajdą coś swojego, a ja – wbrew swoim obawom – zgodziłam się.
Ola wydawała się miła. Była uśmiechnięta, uprzejma, chociaż czasem zbyt przesłodzona, co sprawiało, że czułam pewien dystans. „Dobrze, spróbuję się przyzwyczaić” – pomyślałam. Ale coś nie dawało mi spokoju. Coś w jej spojrzeniu, a może w tym, jak zawsze wymykała się, kiedy rozmawialiśmy o pieniądzach, planach na przyszłość, pracy. Marek zdawał się być zakochany po uszy, więc nie chciałam psuć tego związku swoimi podejrzeniami.
Tajemnica, której nie mogłam przewidzieć
Marek i Ola zaczęli się zadomawiać. Szybko zauważyłam, że Ola wprowadza swoje porządki – przemeblowywała, przesuwała rzeczy, nawet zasugerowała, że moglibyśmy zmienić kolor ścian w salonie. To było irytujące, ale chciałam być wyrozumiała. Dopiero później zrozumiałam, że to były tylko przedsmak większych problemów.
Z czasem zaczęłam słyszeć, jak Marek i Ola coraz częściej się kłócą. Z pozoru drobne rzeczy wywoływały między nimi burze – a to o to, kto nie zrobił zakupów, a to o niezapłacony rachunek. Ale pewnego wieczoru, kiedy wszyscy mieliśmy spędzić wspólny wieczór w salonie, Ola niespodziewanie zniknęła. Postanowiłam to sprawdzić.
Nieoczekiwane odkrycie
Zeszłam cicho na dół, do piwnicy, gdzie Ola miała „swoją przestrzeń”. Usłyszałam jej głos, ale rozmawiała z kimś przez telefon. W jej słowach usłyszałam coś, co kompletnie mnie zszokowało: „Nie martw się, to tylko tymczasowe. Załatwię sobie mieszkanie na jego koszt. Jeszcze trochę, a wszystko będzie moje.” Stałam jak zamurowana. Ola nie była tą słodką dziewczyną, za jaką ją uważałam. Plątała się w jakieś intrygi i – co gorsza – wykorzystywała mojego syna!
Przez kilka dni nosiłam w sobie tę wiedzę. W końcu nie wytrzymałam i postanowiłam porozmawiać z Markiem. Zaskoczyła mnie jego reakcja – nie uwierzył mi! Myślał, że jestem przewrażliwiona i nie akceptuję jego wybranki. Jego słowa zabolały, ale wiedziałam, że muszę coś zrobić. Postanowiłam porozmawiać z Olą osobiście.
Kulminacja napięcia
Kiedy Ola wróciła z pracy, zaprosiłam ją do kuchni na rozmowę. Nie owijałam w bawełnę. Powiedziałam jej, że słyszałam jej rozmowę, że wiem, co knuje. Ola zbladła, ale szybko się opanowała. Próbowała mnie przekonać, że to wszystko było żartem, że źle zrozumiałam. Jednak jej nerwowe gesty mówiły mi coś zupełnie innego.
Wtedy wszedł Marek. Kiedy zobaczył nas razem, wiedział, że dzieje się coś poważnego. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Ola zaczęła opowiadać swoją wersję, odwracając kota ogonem. Powiedziała Markowi, że próbuję zniszczyć ich związek, że od początku byłam przeciwko niej.
Prawda, której nikt się nie spodziewał
Marek, mimo że wcześniej mi nie wierzył, zaczął zauważać, że coś jest na rzeczy. Po kilku dniach sam przypadkowo podsłuchał, jak Ola rozmawia z kimś przez telefon – tym razem nie było już wątpliwości. W końcu przyznała się, że rzeczywiście planowała opuścić Marka, ale tylko po tym, jak „ustawi” sobie życie.
Byłam wstrząśnięta, Marek – zrozpaczony. Nie tak wyobrażaliśmy sobie przyszłość. Gdy Ola spakowała swoje rzeczy i odeszła, poczułam ulgę, ale i smutek, że syn musiał przez to przejść. Czy mogłam to przewidzieć? Nie sądzę, ale teraz Marek wie, że zawsze ma we mnie wsparcie.