Moi rodzice zaproponowali, że jeśli zajdę w ciążę dadzą nam sporą kwotę pieniędzy. Z czasem jednak zdaliśmy sobie z mężem sprawę, że zostaliśmy oszukani

Kiedy moi rodzice po raz pierwszy zaproponowali pieniądze za powiększenie rodziny, przyznaję, że byliśmy z mężem zaskoczeni. Siedzieliśmy razem przy stole podczas niedzielnego obiadu, kiedy mama nagle rzuciła:

„Gdybyście tylko zdecydowali się na dziecko, moglibyśmy was wesprzeć finansowo. Mamy pewne oszczędności i chcielibyśmy, żebyście mogli je wykorzystać na coś tak ważnego.”

Mąż spojrzał na mnie z mieszanką zaskoczenia i ciekawości. Przecież planowaliśmy dzieci, ale jeszcze nie teraz. Spora suma pieniędzy, którą oferowali, mogłaby rozwiązać wiele naszych problemów – kupilibyśmy większe mieszkanie, spłacili część kredytu, a może nawet zainwestowali w naszą przyszłość. Propozycja była niespodziewana, ale nie mogliśmy jej tak łatwo odrzucić.

Wątpliwości

Z czasem zaczęliśmy o tym rozmawiać poważniej. Planowaliśmy dzieci, ale zawsze było coś, co nas powstrzymywało – praca, brak odpowiednich warunków, no i wieczny brak czasu. Jednak ta propozycja rodziców sprawiła, że zaczęliśmy na nowo przemyśleć nasze priorytety.

Z jednej strony zastanawialiśmy się, czy to, co proponują rodzice, jest w porządku. Przecież nie powinno się podejmować decyzji o dziecku na podstawie korzyści materialnych. Z drugiej strony, oferta była kusząca. W końcu każdy rodzic chce pomóc swoim dzieciom, prawda?

Mąż miał jednak pewne obawy. „Co, jeśli to tylko puste słowa? A co, jeśli później będą nas kontrolować albo wtrącać się w nasze decyzje? Dziecko to poważna sprawa, a nie transakcja.”

Nie mogłam się z nim nie zgodzić. Mimo to, skuszeni wizją poprawy naszej sytuacji finansowej, postanowiliśmy spróbować. Gdybyśmy i tak chcieli mieć dziecko, dlaczego nie skorzystać z tej propozycji? To mogłoby być dla nas ogromne wsparcie.

Pierwsze miesiące

Kilka miesięcy później, kiedy test ciążowy pokazał dwie kreski, byliśmy szczęśliwi i podekscytowani. Od razu zadzwoniliśmy do moich rodziców, by podzielić się nowiną. Reakcja mamy była pełna radości, a tata nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Wydawało się, że wszystko układa się idealnie.

Z czasem jednak zaczęliśmy zauważać, że rodzice stają się bardziej… zaangażowani. Na każdym kroku dawali nam rady, pytali, co planujemy kupić dla dziecka, a nawet sugerowali, jak powinniśmy urządzić pokój dziecięcy. Mąż zaczynał się niepokoić. „Myślałem, że dają nam pieniądze, a nie swoje opinie na każdy temat,” skwitował z irytacją.

Wtedy jeszcze nie podejrzewaliśmy, że to dopiero początek większych problemów.

Obiecane wsparcie

W kolejnych miesiącach zaczęliśmy rozmawiać o finansach. Zbliżał się termin porodu, a pieniądze od rodziców miały być przekazane, byśmy mogli uregulować kilka pilnych zobowiązań. Zorganizowaliśmy spotkanie, żeby wszystko omówić. Jednak wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze wymówki.

„Jeszcze nie możemy dać wam tych pieniędzy, musimy najpierw załatwić pewne sprawy z bankiem,” powiedział tata. Zaskoczeni, ale ufając im, postanowiliśmy dać im czas. Myśleliśmy, że może faktycznie coś się skomplikowało.

Minęły kolejne tygodnie, a my znowu próbowaliśmy rozmawiać o pieniądzach. Tym razem odpowiedź była jeszcze bardziej wymijająca: „Zobaczymy, jak sobie poradzicie po porodzie, i wtedy zdecydujemy, ile wam damy.”

Zaczynaliśmy zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak. To nie była zwykła pomoc finansowa, jaką obiecywali na początku. To zaczynało przypominać manipulację. Kiedy po raz kolejny poruszyliśmy temat pieniędzy, mama stwierdziła: „Może nie potrzebujecie ich tak bardzo, skoro radzicie sobie bez nich? W końcu jesteście dorosłymi ludźmi.”

Prawda wychodzi na jaw

Byliśmy w szoku. Jak to? Obiecali nam wsparcie, które miało pomóc nam w nowym życiu z dzieckiem, a teraz, kiedy potrzebowaliśmy tych pieniędzy, zaczęli się wycofywać? Mąż był wściekły. „Zostaliśmy oszukani,” powiedział ze złością. „Nie możemy liczyć na nich, a to, co zrobili, było zwykłą manipulacją, by kontrolować nasze życie.”

Zrozumieliśmy, że rodzice nigdy nie mieli zamiaru dać nam tych pieniędzy. To była tylko sztuczka, by mieć nad nami kontrolę, byśmy podejmowali decyzje zgodne z ich oczekiwaniami. Czuliśmy się zdradzeni, a cała radość z nadchodzącego dziecka została przyćmiona przez złość i rozczarowanie.

Jak Wy byście postąpili?

Co sądzicie o tej historii? Czy zaufalibyście swoim rodzicom w takiej sytuacji? A może sami macie podobne doświadczenia? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!